Opieka ,,na godziny”
Często uważa się, że praca czasowego opiekuna jest błaha i nie wymaga żadnych kwalifikacji; prawdopodobnie dlatego każdy z nas kiedyś miał z nią do czynienia. Jeśli wydaje się, że wszystko jest w porządku, uważamy się za dobrych opiekunów. Jeśli zaś, co zdarza się znacznie częściej, sprawy nie układają się najlepiej, my możemy próbować obwiniać rodziców dziecka, oni nas albo też, co zdarza się najczęściej, rodzice i opiekun zarzucają dziecku, że jest niegrzeczne. W rzeczywistości opieka „na godziny”, podobnie jak opieka rodzicielska, jest trudnym, wymagającym kwalifikacji i ważnym zajęciem. Opiekun przejmuje miejsce rodziców, którzy powierzają mu (przynajmniej na pewien czas i do pewnego stopnia) bezpieczeństwo i dobro swojego dziecka. Odpowiedzialność za czyjeś życie i dobre samopoczucie nie jest błahym zadaniem, szczególnie wtedy, gdy ten ktoś nie może sam zadbać o siebie. Jako dorośli jesteśmy tak przyzwyczajeni do samodzielnego działania, że trudno jest nam wczuć się w kłopotliwe położenie małego dziecka, z wyjątkiem, być może, sytuacji, kiedy jesteśmy bardzo chorzy. Możemy wówczas czuć się podobnie bezradni, niekompetentni i zależni od innych, którzy mają zapewnić nam bezpieczeństwo i dobre samopoczucie, wtedy zwykle chcemy być pewni, że możemy rzeczywiście zaufać naszym opiekunom – lekarzowi i pielęgniarce – wierzyć, że będą postępować właściwie. Nie lubimy, kiedy „nasz” lekarz czy „nasza” pielęgniarka powierzają opiekę nad nami swoim zastępcom, których za dobrze nie znamy i którzy, być może, nie wiedzą o nas wystarczająco dużo. Z pewnością poczulibyśmy się zaniepokojeni, gdybyśmy odkryli, że nasz lekarz lub jego zastępca nie troszczą się o nas dostatecznie. Te odczucia będą tym silniejsze i tym bardziej natarczywe, im bardziej będziemy niezdolni do zadbania o własne potrzeby. I wyobraźmy sobie, że w dodatku nie umiemy mówić i niczego nie możemy przekazać innym o sobie! Zupełnie jak małe dziecko!